poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 9

Sam obudził się i przez kilka sekund nie do końca wiedział gdzie się znajduje. Było mu ciepło ale czuł ból na całym ciele a już zwłaszcza w dolnych partiach. Przeraził się trochę. A już zwłaszcza gdy zdał sobie sprawę że nie jest sam. Poczuł że silne ramiona otaczają go od tyłu a miękkie wilgotne usta.
-Wszystko w porządku?- Usłyszał łagodny głos Wyatt'a i wspomnienia wczorajszej nocy wlały się w niego ze zdwojoną siłą. Wiedział że się rumieni gdy odwraca się do mężczyzny
-Teraz już tak- pocałował go w policzek i przytulił się jeszcze mocniej do ukochanego
-Mam nadzieje że nie żałujesz. Że wszystko było dobrze- głaskał go po plecach
-Było lepiej niż myślałem- przyznał ale gdy chciał się podnieść jęknął cichutko. Wyatt natychmiast zerwał się z posłania i podszedł do stojącego na stole w rogu kuferka
-Proszę nie ruszaj się przez chwilę- wrócił i zaczął wcierać coś w pośladki chłopaka. Sam przygryzł wargi- mogę uleczyć to moją mocą ale tak jest przyjemniej- przygryzł go lekko w szyję
-Bardzo- jęknął i zamknął oczy- Czy możemy nikomu nie mówić?
-Wstydzisz się mnie?-Mężczyzna uniósł brew i stanął z nim twarzą w twarz
-Nie- odpowiedział szybko i znów spłonął rumieńcem- tylko że to wszystko jest takie nowe i nie chcę zapeszać
-Skarbie ja jestem pewny że my będziemy razem- pocałował go lekko w rozchylone usta- ale dobrze. Poczekamy- Wziął go w ramiona i znaleźli się nagle w sypialni Sam'a- Ubierz się teraz i spotkamy się na śniadaniu. Mam nadzieję że uda nam się spędzić razem dzień.
-O to się nie martwię- wspiął się na palcach i pocałował go raz jeszcze i poszedł do łazienki. Wyatt nie mógł powstrzymać uśmiechu i nie był do końca pewny jak uda mu się powstrzymać przed dotykaniem i całowaniem ukochanego. Przed nie wykrzyczeniem wszystkim jak bardzo go kocha i że wreszcie są razem.

Sam wszedł do kuchni wykąpany i ładnie ubrany. Była sobota i jak na razie nic nie wskazywało na to że Wyatt będzie miał jakieś obowiązki. W domu była cała rodzina a i co chwilę przychodziło kuzynostwo.
Piper uśmiechnęła się do niego znad stołu na którym przygotowywała dla wszystkich śniadanie.
-Pomożesz?- Zapytała. Kobieta dobrze wiedziała co stało się poprzedniej nocy na strychu i nie posiadała się z radości ale nic nie powiedziała.
-Chętnie- odwzajemnił uśmiech i zabrał się za krojenie chleba- Tak się zastanawiałem. Szkoła kończy się za dwa miesiące i może mógłbym znaleźć wakacyjną pracę....
-Sam zawsze potrzebujemy nowych kelnerów. A ja wiem że czasem będziesz musiał znikać nieoczekiwanie- polubiła chłopaka i bardzo zależało jej na jego szczęściu
-Piper dziękuję ale ja chyba i tak za bardzo już wykorzystuję waszą rodzinę
-Naszą rodzinę- w kuchni pojawił się Leo- Myślę że to dobry pomysł a trudno jest znaleźć pracę i kogoś kto zrozumiałby ciągłe wyjścia
-Jeśli tak uważacie- poddał się i uśmiechnął do Chrisa który wbiegł do pomieszczenia cały spocony. Od miesiąca codziennie dbał o formę i katował się ćwiczeniami
-No stary nie spodziewałem się- wysapał między jednym łykiem wody a drugim
-Znaczy czego?- Nie zrozumiał ale wciąż zachował spokój
-Wpadłem na Wyatt'a na zewnątrz i miał TEN wzrok- poklepał go po plecach i zniknął
-Ja... znaczy....- Sam nie do końca wiedział jak ma się teraz zachować.Piper i Leo uśmiechali się do niego łagodnie a obok siebie wyczuł obecność ukochanego i odwrócił się w jego stronę.
-Co się dzieje?- Mężczyzna w pierwszej chwili nie zrozumiał. Chłopak objął go i ukrył twarz w jego szerokiej piersi. Piper zachichotała a Leo wziął tacę i wyszedł z kuchni.  I on bardzo się cieszył że syn w końcu znalazł miłość i się połączyli. Mimo to był bardziej taktowny niż żona i jej rodzina.
-Ja go chyba zabije- Wyatt zrozumiał że Chris musiał wykrzyczeć wszystkim to co zobaczył. Nie odsuwał się jednak a tylko objął ukochanego
-Przecież nic takiego się nie stało- Piper machnęła ręką- Bardzo się cieszę. Wyatt dziś ty i Sam macie kolacje w restauracji i macie obaj się pojawić- i ona też wyszła z kuchni
-No i po tajemnicy- Sam w końcu odsunął się  ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu- Więc dziś idziemy na kolację?
-Co tylko będziesz chciał- pocałował go raz jeszcze i wziął za rękę- Jestem głodny jak wilk
-A wiesz że ja też- chłopak był jednak bardzo szczęśliwy. Było mu tu coraz lepiej a teraz jeszcze odnalazł miłość.

Starsi obserwowali swoich podopiecznych z uśmiechem. Udało im się zapobiec końcu świata a i dobrze im się patrzyło na nową miłość.  Wyatt i Sam bardzo zasługiwali na szczęście. No i oczywiście dzieci z tego związku będą jeszcze potężniejsze niż Czarodziejki. A to zawsze dobrze, bo mimo jednego zażegnanego zagrożenia oni wiedzieli że to jeszcze nie koniec walki.

Sam bardzo cieszył się na tą kolację. Po tym jak wszyscy w rodzinie powitali nową parę. Mieli w końcu chwilę czasu dla siebie, jednak nie mogli spędzić go przyjemnie bo Sam miał egzaminy w Szkole Magii a ostatnio nie bardzo miał czas się  do nich uczył. Dlatego Wyatt zobowiązał się do pomocy. I bardzo chcieli się nad tym skupić ale głównie siedzieli i całowali się przytuleni przed wyczarowanym ogniem. Za to Chris nie był wcale zadowolony z zerowych postępów chłopaka i gdy wszedł na strych nawrzeszczał na nich obu. W końcu para rozeszła się do swoich pokoi by przygotować się na ich koniec końców pierwszą prawdziwą randkę. I Wyatt modlił się niemal żeby nie było żadnych przykrych niespodzianek.



##################################################################################
Kochani bardzo Was przepraszam ale muszę przerwać opowiadanie... brak pomysłu. Jak tylko mi coś zaświta to wznowię i nie zapomnę o tym opowiadaniu.  Zapraszam wszystkich do innego mojego blaga
http://opyaociw.blogspot.com/. Magiczna opowieść o wilkołakach i czarodziejach.

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 8*

Zanim jednak doszło do ich pierwszej randki minął prawie miesiąc.
Sam uczył się pilnie nie tylko w szkole ale i  zgłębiał tajniki magii i był w tym coraz lepszy. Wyatt zajęty był nie tylko pracą ale i pomagał rodzinie w walce z demonami i bywał u Starszych niemal codziennie.

W końcu chłopak postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
-Wyatt?- Zapukał do sypialni mężczyzny
-Cześć Sam- uśmiechnął się do niego i odłożył książkę- Czy coś się stało?
-Właściwe  to tak- wiedział że jeśli nic nie zrobi ich związek pozostanie w zawieszeniu- Miesiąc temu obiecałeś mi randkę i wciąż czekam. Ja wiem że było wiele spraw....- nie dokończył bo znalazł się w ciepłych ramionach Wyatt'a
-Przepraszam cię za to- pocałował go lekko- chcę żebyś wiedział jak jesteś dla mnie ważny....
-Dlatego ja cię zapraszam na strych- uśmiechnął się tylko i wziął go za rękę- wiesz jak ty nie pójdziesz na randkę to randka przyjdzie do ciebie Paige bardzo mi pomogła ale pomysł jest mój
-Na pewno będzie dobrze- - mężczyzna był zaskoczony ale Sam miał rację zaniedbywał go bardzo a przecież jeszcze mocniej kochał i musi to wiedzieć.

Strych niemal cały wyłożony był poduszkami. Stary projektor stał gotowy do użycia a na samym środku na małym stoliku leżała kolacja i butelka wina.  Wyatt spojrzał na niego.
-Piper powiedziała że mogę wypić lampkę- poprowadził go na środek i pstryknął palcami. Światło zgasło a zapaliły się miliony małych lampek.
-Pięknie- mężczyzna  usiadł- Może toast?
-Chętnie- Sam zaczął się denerwować. Wiedział czego chce po dzisiejszej nocy i bardzo się na to cieszył. Dobrze się przygotował. Mimo wszystko było mu coraz bardziej głupio. A może Wyatt go odtrąci. Mimo wszystko przysunął się bliżej i pocałował go w policzek.
-Czym się tak denerwujesz? - Zapytał podając mu kieliszek
-Wydaje ci się- nie smakowało mu więc szybko odłożył na miejsce- Film?
-Może później. Wyglądasz wspaniale- i on postawił kieliszek na stoliku. Pragnął chłopaka teraz chyba bardziej niż wcześniej, ale musiał się powstrzymywać
-Możesz dotknąć jeśli chcesz- uśmiechnął się słodko Sam i Wyatt przegrał z samym sobą. Przysunął się bliżej i zaczął go całować. Najpierw bardzo delikatnie ale gdy chłopak przysunął się do niego w takie sposób że ich krocza zetknęły się ze sobą i poczuł rosnącą erekcję stracił panowanie nad sobą.  Sam nie protestował gdy delikatnie popchnął go na poduszki i rozpiął koszulę
-Zatrzymaj mnie jeśli nie chcesz więcej- szepnął mu do ucha jednocześnie gładząc sutki. Chłopak jęknął i zarumienił się ostro
-Chcę tego- uśmiechnął się i sam również wsunął rękę pod koszulę mężczyzny. Pragnął go i chciał dotykać. Wyatt ściągnął własną koszulę i rozpinał spodnie Sam'a
-Zaplanowałeś to?- Zapytał liżąc mu szyję i dotykając materiału bokserek. To do reszty rozpaliło chłopaka.
-A to źle?- Uwielbiał pięknie wyrzeźbiony brzuch mężczyzny.  Wspaniale było dotykać go palcami. A i widział że  jemu bardzo się to podoba.
-Wcale- uwolnił nabrzmiały członek spod krępującego więzienia cienkiego materiału  i dotknął jego czubka. Sam wygiął się w łuk i krzyknął zaskoczony
-Spokojnie zajmę się tobą- uśmiechnął się tylko i pochylił głowę
- Nie- chłopak nagle otrzeźwiał i mężczyzna odsunął się zaskoczony ale bardzo się sam na siebie zdenerwował i zasmucił
-Sam?- Zapytał patrząc na niego uważnie szukając oznak strachu
-Chcę żebyś.... znaczy...- odwrócił wzrok
-Co tylko zechcesz- uśmiechnął się i powrócił do całowania słodkich ust ukochanego. Sam zabrał się za rozpinanie spodni mężczyzny. Wiedział dobrze czego chciał. I już nie mógł się doczekać.
W końcu byli nadzy. Sam trochę się przestraszył jak dobrze obdarzony jest Wyatt ale szybko mu przeszło. Mężczyzna znalazł przygotowaną przez niego tubkę z żelem i nasmarował nią i palce i ciasne wejście chłopaka.
-Teraz się odpręż i skup na przyjemności- jeszcze raz go pocałował i powoli wprowadził jeden place w gorące ciało. Sam jęknął i zamruczał. Spodziewał się bólu a było mu wspaniale. Wyatt wprowadził po chwili dwa kolejne palce i odnalazł magiczny guziczek w ciele chłopaka. Ten krzyknął i uśmiechnął się.
-Co..- zaczął z trudem łapiąc oddech
-To twój najlepszy przyjaciel-i pocałował go tylko usuwając palce. Chłopak jęknął zawiedziony- Teraz będzie trochę bolało  ale wytrzymaj bo nagroda będzie wspaniała
-Wiem- szepnął tylko i nabrał powietrza. Wyatt naprowadził swój nabrzmiały członek na wejście ukochanego. Zaczął go wprowadzać ale gdy gorące ścianki zacisnęły się na jego erekcji musiał się hamować. Sam jednak  zakołysał biodrami i nagle wsunął się w niego cały. Zastygł by nie zrobić mu krzywdy.
-Dobrze?- Zapytał patrząc mu w oczy
-Bardzo ale proszę....- Wyatt przesunął biodra najpierw do tyłu a później do przodu i znalazł rytm. Jęki były wspaniałą muzyką dla  jego uszu i pomagały nie zatracić się w własnej przyjemności.  To Sam'owi musi być dobrze. I było. Chłopak nigdy nie wyobrażał sobie że to może być tak wspaniałe. Zaciskał dłonie na plecach kochanka  i raz po raz zamykał oczy w przypływie ekstazy, zagryzał wargi by nie dojść zbyt szybko ale wiedział że mimo wysiłków zbliża się koniec.
-Dojdź- mężczyzna przygryzł płatek jego ucha i sam wystrzelił gorącym strumieniem i poczuł że lepka ciecz pokrywa mu podbrzusze a napięte mięśnie rozluźniały się. Opadł na poduszkę obok i wziął spocone ciało w ramiona.
-Dziękuję ci- pocałował go w czoło
-To ja dziękuję- wtulił się w niego- Było wspaniale
-Bardzo- zgodził się i zamknął oczy- Mam nadzieję że nie robisz tego na wszystkich pierwszych randkach
-To była moja jedyna i nie żałuj że się kochaliśmy- i on zamknął oczy
-Więc jesteś cały mój - ucieszył się -ale tak randka jeszcze się nie skończyła. Wciąż mamy kolację i film
-Daj mi pospać- ziewnął
-Odpocznij. Obudzę cię za godzinę- jeszcze jeden pocałunek i obaj zapadli w zasłużony sen.

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 7

Sam już od pierwszych chwil w nowej szkole czuł się źle. Ten dzień ogólnie nie należał do jego najlepszych.
Obudził się w swojej własnej sypialni a wiedział że usnął w ramionach Wyatt'a na fotelu w salonie.
Był też sam i to trochę zbiło go z  tropu. Owszem ta cała przepowiednia i to wszystko to było za dużo i za szybko ale czy mężczyzna nie rozumiał jak dobrze jest gdy są razem. Jak bezpiecznie się przy nim czuje. Zwłaszcza dziś potrzebował wsparcia. Ale w kuchni zastał tylko Piper i Melindę. Kobieta uśmiechała się do niego przyjaźnie i wyjaśniła że Wyatt miał ważne sprawy, wezwali go Starsi. Mimo że to Chris był częściej przy nich to Wyatt jednak mimo wszystko czasem był im potrzebny. Mel za to opowiadała mu o szkole i o tym że nie musi się martwić bo będzie z nim a przecież sobie poradzi.  Miał co do tego wątpliwości i jak się okazało słusznie.
W swojej poprzedniej szkole nie miał nikogo do kogo mógłby się odezwać ludzie po prostu uznali że jest dziwakiem i samotnikiem. Tu jednak było gorzej bo od pierwszych chwil stał się sensacją. Chłopaki zazdrościli bliskiej relacji z Mel i nie chcieli uwierzyć że tak na prawdę nic ich nie łączy.  Dziewczyny przez wygląd uznali że jest słodki i nie odstępowały go na krok.

-Powinieneś zawołać Wyatt'a- Jadł właśnie obiad z Mel. Ona miała mnóstwo znajomych ale wiedziała że Sam czuje się przy nich źle i dlatego siedzieli sami na wzgórzu pod drzewem w najdalszym koncie boiska szkolnego.
-Nie chcę mu przeszkadzać- uśmiechnął się do niej
-Jesteście sobie przeznaczeni to jego obowiązek i przyjemność się tobą zajmować. To piękne chyba nikt w rodzinie  się na to nie załapał- westchnęła- ale z drugiej strony mamy wujka Coop'a i wiem że będzie dobrze.
-Myślisz że powinienem tak szybko?- Był zaskoczony tym co mówi. Jaki nastolatek czy nastolatka chcieliby wiązać się na całe życie tak od razu
-Oczywiście że tak. Wyatt cię kocha a i ty coś do niego czujesz... znaczy nie musicie się od razu żenić. Ale znam go i wiem że nie zrobi ci krzywdy
-To wiem- rozmarzył się na chwilę- Mimo to poczekam na wieczór i wtedy porozmawiamy
-Chodźmy już bo się spóźnimy- Lubiła go i cieszyła się że jest w ich rodzinie. Wiedziała że będą szczęśliwi i jest szansa że szybko zostanie ciocią ale tą informacje zachowała dla siebie.

Sam siedział z sypialni i starał się za wszelką cenę skupić na odrabianiu lekcji.  Miał cichą nadzieje że Wyatt będzie  w domu gdy wróci. Niestety Leo powiadomił ich że jest problem i wcześniej niż przed kolacją ani on ani Chris nie wrócą.
Problem w tym że była już 20:30. Kolacja dawno zjedzona a on siedział w domu sam Piper poszła z siostrami do klubu który wiąż był w ich rodzinie. Leo znów wrócił do Starszych a Mel umówiła się z kuzynkami i przyjaciółmi do kina. Proponowali mu ale on postanowił zostać i poczekać.
Teraz z upływem czasu zdał sobie sprawę że to był głupi pomysł. Zaczął się nawet bać czy nic im się nie stało, ale przecież gdyby tak było rodzina już by wiedziała.
W końcu postanowił pójść pod prysznic. Ściągnął koszulę i już miał zsunąć spodnie gdy czyjeś ręce objęły go od tyłu.
-Cześć Sam- Wyatt nie mógł się powstrzymać i musnął wargami ucho chłopca.  Tęsknił przez cały dzień ale teraz wszystko już było dobrze
-Wróciłeś- obrócił się w jego ramionach i przytulił do ciepłego torsu. Zapomniał już że był w połowie nagi i nie zauważył że rozpięte spodnie opadły do kolan
-Do ciebie zawsze- uśmiechnął się ciepło mężczyzna i sięgnął w dół po spodnie- i to wspaniały widok ale nie kuś lepiej- pocałował go w zaróżowiony policzek- Jak w szkole?
-Źle- usiadł na łóżku ale gdy Wyatt zajął miejsce obok zmienił zdanie i wdrapał mu się na kolana- zapomniałem już jak to jest. Ale na szczęście Mel bardzo mi pomaga. Okazało się że materiał nie jest taki trudny...martwiłem się- przyznał w końcu spuszczając wzrok
-Nie było potrzeby. Z roku na rok Starsi robią się coraz bardziej paranoiczni to wszystko- nie chciał go okłamywać ale teraz musiał. Sam nie chciał jeszcze zaczynać ich związku i musiał to uszanować Oni też.
-Idę pod prysznic- chłopak wstał- mama zostawiła ci kolację na dole... zostaniesz ze  mną  dziś?
-Tego właśnie chcesz?- Wyatt był zdziwiony że tak nagle się ośmielił
-Spodziewałem się tego wczoraj- przyznał cicho
-Wybacz że cię zawiodłem- wziął go za rękę i pocałował. Uwielbiał gdy Sam się rumieni. A dzięki temu że wciąż był bez koszuli widział że rumieniec jest wszędzie- A co powiedz na prawdziwą randkę w sobotę?- Nic mu nie szkodziło spróbować
-Oczywiście że tak... właściwie to myślałem o tym i jak ktoś będzie chciał mnie gdzieś zaprosić powiem że jestem zajęty. Przecież my mieszkamy razem, śpimy razem. Za kilka miesięcy będziemy jak stare dobre małżeństwo
-I tego bym pragnął- mężczyzna poczuł się nagle bardzo głodny- Wrócę jak zjem
-Będę czekał- Sam z uśmiechem stwierdził że tym razem to Wyatt jest zmieszany. Nie był takim niewinnym dzieckiem za jakiego go brał. Owszem nic z nikim nie robił ale życie na ulicy nauczyło go kilku przydatnych sztuczek.  Niech się trochę pomęczy. Obaj dobrze wiedzą że będą razem prędzej czy później a jak tak dalej pójdzie nastąpi to szybciej co niezmiernie ich obu cieszyło.

Wyatt wsunął się pod koc i przyciągnął ukochanego do siebie. Przed powrotem do jego pokoju wziął zimny prysznic i znalazł piżamę, zwykle sypiał tylko w bokserkach. Sam wtulił się w niego z zamkniętymi oczami i uśmiechnął.
-Teraz jest dobrze- wyszeptał
-Tak jest- Wyatt pocałował go jeszcze delikatnie. Mężczyzna nie zamierzał się przejmować tym co powiedzieli mu Starsi nie zmusi Sam'a do niczego, światu nic się nie stanie. Zresztą w porównaniu z ukochanym jakoś mniej go obchodził. Miał jednak poczucie że nic się nie stanie i że światu nie grozi zagłada a i on w końcu znajdzie swoje szczęście.
Usnął słuchając równego oddechu chłopca.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 6

Sam po kilku chwilach uspokoił się na tyle że odsunął od Pheobe i wytarł twarz w chusteczkę którą mu podała.
-Teraz możesz mówić?- Zapytała patrząc na niego wciąż jeszcze zdziwiona
-Usłyszałem że jestem w waszej rodzinie bo jest jakaś przepowiednia i dlatego....
-Wyatt tak się zachowuje- dokończyła ale tym razem się uśmiechała- To nie tak. Owszem dwa lata temu w Księdze Cieni pojawiła się przepowiednia która została poparta przez moje wizje. A dotyczyła ona ciebie  i Wyatt'a . Chodziło o waszą miłość, o wasze spotkanie i o wasze dzieci. Wyatt zaczął cię szukać. Dowiadywać się o tobie wszystkiego ale musieliśmy być ostrożni bo te rzeczy zwykle są bardzo delikatne. Ale uczucie mojego siostrzeńca jest szczere....
-Skąd ta pewność?- Przerwał jej
-Bo inaczej być nie mogło- od strony drzwi odezwał się mężczyzna o którym wcześniej mówili- jeśli było by nie odnalazłbym cię
-Śledziłeś mnie?- Sam wstał i nagle zdał sobie sprawę jak okropnie wygląda taki zapłakany. Zarumienił się i odwrócił tylko po to żeby znaleźć się w ciepłych ramionach Wyatt'a
-Chciałem się upewnić że nic ci nie jest- odwrócił go do siebie i delikatnie podniósł dłonią jego twarz- Wiem że to dużo i że się boisz i nie chcesz stracić rodziny ale cokolwiek się zdarzy nikt cię nie porzuci
-Dopiero co dowiedziałem się o magii a teraz jeszcze to? I czy wspominałeś coś o dzieciach?- Na te słowa uśmiechnął się lekko
-Dlatego zrobimy wszystko powoli. Czekałem na nasze spotkanie dwa lata i poczekam jeszcze- mimo to pochylił się i pocałował go najpierw w policzek a później bardzo lekko w usta
-A możemy najpierw się poznać. Być przyjaciółmi. Przecież dobrze nam szło- nie odsunął się od niego. Nie potrafił, było mu tak dobrze i wiedział że Wyatt nigdy go nie skrzywdzi
-Oczywiście że tak- uśmiechnął się i go puścił- Wracamy do domu?
-Chyba tak. Pheobe przepraszam za zamieszanie
-To nic kochanie- machnęła ręką- ale na przyszłość najlepsza jest rozmowa- uśmiechnęła się do nich i wróciła do zapomnianego laptopa. Sam i Wyatt popatrzyli na siebie nawzajem i zniknęli.

Zmaterializowali się na strychu. Z dołu dochodziły głosy rodziny ale tu było spokojnie, ciepło i trochę ciemno
-Czemu tu?- Zapytał chłopiec w końcu się od niego odsuwając.
-Chcę znaleźć przepowiednie i pokazać ci wszystko- wyjaśnił
-Nie dziś- uśmiechnął się łagodnie- Trochę boli mnie głowa. Zresztą obiecałeś mi kino za uratowanie życia
-Jeśli boli cię głowa...och- zrozumiał i położył ręce na czole ukochanego żeby uleczyć jego ból- Nie zdążymy już na ten film- powiedział po chwili- może coś innego?
-Wiesz- Sam nagle zmienił zdanie- do kina możemy pójść w inny dzień- ziewnął- a ja i tak chyba jutro pójdę do szkoły. Więc może po prostu zostań dziś ze mną i opowiedz o sobie. To co mówił Chris nie może być prawdą
-Zależy co ci mówił- usiadł obok niego na wygodnej kanapie i objął. Sam ułożył się wygodnie w jego ramionach
-Och tylko o tym jak byłeś młodszy i co robiłeś.. parę grzeszków- wyszczerzył do niego zęby
-Cokolwiek on czy Mel ci mówili to nie prawda- oburzył się nagle Wyatt i roześmiał gdy zdał sobie sprawę że Sam zwyczajnie go podpuszcza- Oj oberwiesz za to- zaczął go bezlitośnie łaskotać. Sam z początku bronił się zaciekle śmiejąc się  i krzycząc po kilku chwilach jednak leżał zupełnie bezradny na kanapie pod wprawnymi dłońmi mężczyzny w poszarpanym ubraniu i oddychał ciężko
-Litości- jęknął i z oczu poleciały mu  łzy
-Taki śliczny- pochylił się i pocałował. Najpierw delikatnie niemal niewinnie ale gdy Sam rozchylił wargi wsunął język do ciepłych zapraszających ust. Ręce chłopca objęły  jego szyję i przyciągnął go do siebie. On sam ledwo panował nad sobą, dłonie błądziły najpierw po koszuli a później drżąca dłoń dotknęła gorącego ciała.Sam jęknął. Jego ciało mimowolnie wygięło się w łuk. Nikt nigdy tak go nie dotykał ale gdy dłoń Wyatt'a dotknęła jego suka przestraszył się nagle i  poderwał się szybko
-Sam... - mężczyzna nagle otrzeźwiał-  Skarbie....
-Przepraszam- zarumienił się- ja tylko...- zaczął
-To ja powinienem cię przeprosić- wyciągnął rękę w jego stronę i odetchnął z ulgą gdy chłopiec podszedł do niego- Nie powinienem był się tak zachowywać. To było za szybko, nigdy nie traciłem tak kontroli
-I ja też- uśmiechnął się lekko- Może jednak zejdziemy na dół
-To dobry pomysł- zgodził się i wstał.

Gdy zeszli do salonu ani Piper ani Leo nic nie powiedzieli ale kobieta uniosła brew. Wyatt był niemal pewny o czym myśli. Jakoś jednak się tym nie przejmował. Był dorosły a cała rodzina wie że kocha Sam'a. No i nie zrobili nic.
-Piper jutro idę do szkoły?- Zapytał chłopiec wracając z kuchni z kanapkami. Wyatt przez chwilę zastanawiał się kiedy on zdążył to zrobić. Doszedł jednak do wniosku że po prostu zapatrzył się w ekran. Tata musiał przekonać mamę na najnowszą część Szklanej Pułapki. Był wielkim fanem tej serii
-Tak w końcu musisz bo Opiek Społeczna może się nami zainteresować a to nic dobrego
-Dobrze więc- usiadł na kolanach Wyatt'a. Mężczyzna zdziwił się trochę ale objął go i przytulił. Małe kroki ciągle musiał sobie to przypominać chociaż gdy był tak blisko było mu bardzo ciężko. Podejrzewał że to jakaś kara za to co zrobił na górze- Co to?
-Leo uparł się że chce to zobaczyć- Kobieta wstała z pustą już miską po popcornie- po filmie idziesz spać
-Tak jest - roześmiał się i zaczął jeść.
Wyatt nie mógł się skupić nad filmem  ciepłe ciało obok było kuszące. Trzymał usta i nos przy jego szyi i całował raz po raz. Wiedział że Sam uśmiecha się pod nosem ale nic nie mówił, nie dał po sobie poznać że zauważył to co robi mężczyzna. Nawet nie wiedział kiedy usnął.

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 5

Sam ocknął się nagle tak gwałtownie że usiadł w pościeli. Wyrywając jednocześnie Wyatt'a z ogarniającego go snu. Owszem mężczyzna czuwał przy nim ale wiedział że z chłopcem wszystko dobrze więc pozwolił sobie na odpoczynek.
-Co?- Zaczął przestraszony
-Spokojnie Sam- Wyatt usiadł obok niego i wziął go za rękę- to były demony... i zdaję się że uratowałeś mi życie. Przypominasz sobie coś?
-Chciałem ci tylko pomóc- przygryzł wargi i spuścił wzrok zawstydzony nagle sam nie wiedział dlaczego-Więc demony? Tego mi nikt nie powiedział
-Bo dopiero teraz uczysz się o magii. A demony i czarownicy atakują Dobrą Magię- podał mu szklankę wody którą Sam wypił łapczywie- Myśleliśmy że uda się nam to przed tobą ukryć jak najdłużej- mężczyzna mimowolnie wyciągnął rękę i pogłaskał ukochanego za którym tak bardzo tęsknił. A miał go przed sobą ciągle i doprowadzał go niemal do rozpaczy tak wspaniale był kuszący i daleki. Sam w pierwszej chwili znieruchomiał przestraszony ale dotyk ciepłej dłoni był łagodny i uspokajał go z każdą sekundom coraz bardziej.
-Więc wpadłem w sam środek walki użyłem magii... tyle pamiętam- spojrzał na niego w końcu
-Jeden jednak cię dopadł zanim zdążyłem go zniszczyć. Straciłeś przytomność- skłamał bo demon niemal spalił mu wnętrzności ale nie było potrzeby straszyć chłopca- Dziękuję za pomoc. Była mi mimo wszystko potrzebna
-Więc nie jesteś tak mocny jak czytałem- uśmiechnął się do niego figlarnie i Wyatt musiał się powstrzymać przed tym żeby go nie pocałować
-Jestem ale mama i wszyscy uczyli mnie że prawdziwa siła płynie z rodziny. Z tego że mam czyjeś wsparcie- wyjaśnił spokojnie
-Więc będę cię od dzisiaj bronił- Sam przytulił się nagle do niego i  uniósł głowę po czym musnął wargami jego policzek
-A możemy chronić się na wzajem? - Zapytał dotykając miejsca gdzie ciepłe miękkie wargi dotknęły jego skóry
-Myślę że tak- uśmiechnął się do niego promiennie i wstał powoli
-Sam- Wyatt zawołał za nim gdy ten znikał już w łazience, nagle też  zdał sobie sprawę że wciąż jest w nie swojej sypialni i wstał z łóżka
-Tak?- Odwrócił się do niego
-Za uratowanie mi życia zabieram cię do kina dziś wieczorem- to była randka ale lepiej żeby Sam myślał coś innego zwłaszcza po postanowieniach jakie sobie złożył i narzucił też jemu
-A szkoła? Miałem do niej iść- przypomniał sobie nagle
-Jutro też jest dzień. Wątpię by po pierwszej walca ktoś kazałby ci też iść do szkoły co za dużo to nie zdrowo- obaj roześmiali się i Sam w końcu zniknął w łazience.

Sam już od godziny przeglądał się w lustrze. Był wdzięczny wszystkim kobietom w rodzinie że zasypują go ubraniami ale denerwował się bardzo.
W kinie był bardzo dawno a i nie chciał upokorzyć się przed Wyatt;em  ubierając i zachowując się źle.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi
-Proszę- odwrócił się by stanąć twarzą twarz z Piper
-Wszystko dobrze?- Zapytał zatroskany
-Oczywiście że tak. Wyatt i Leo powiedzieli mi o tym co działo się rano przykro mi że to się stało tak szybko ale teraz wiemy jaką masz moc- uśmiechnęła się do niego i usiadła na fotelu- weź tą fioletową. Pasuje ci bardziej
-Nie masz nic przeciwko nawet jeśli ja i Wyatt kiedyś bylibyśmy razem?- Przygryzł wargi
-Oczywiście że nie kochanie- podeszła do niego i położyła dłoń na ramieniu- przez wiele lat nauczyliśmy się że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wasze spotkanie nie było przypadkowe. A jeśli chodzi o mojego syna to pragną jego szczęścia, również twojego i wiem że dacie to sobie- wzięła go w ramiona i przytuliła jak prawdziwa matka- a teraz już się pospiesz bo Wyatt kończy pomagać Mel i za chwilę będzie niepocieszony a wtedy robi się złośliwy- posłała mu promienny uśmiech i wyszła z sypialni.

Sam schodził właśnie na dół gdy usłyszał głos Chris'a
-Stary ja wiem że ty jesteś wyjątkowy i tak dalej i tak dalej ale ta przepowiednia jest pokręcona i chyba to widzisz
-Tak. Ale wierz mi to już nie o to chodzi on jest wspaniały...- tym razem odezwał się Wyatt
-Oszczędź- przerwał bratu- jak dla mnie powinieneś odpuścić. Przepowiednia czy nie to jednak nie do końca tylko twoje życie
-Jakbym tego nie wiedział. Ale wizje cioci to potwierdzają- westchnął
-A powiedzieli ci że to się stanie w tym roku? Ty nigdy nie byłeś w gorącej wodzie kąpany to raczej ja- bracia roześmiali się cicho ale tylko przez chwilę
-Hormony to jedno twoje uczucia to jedno ale o nim pomyśl. Gdyby to mi ktoś powiedział że jakaś dziewczyna jest mi przeznaczona dałbym temu spokój. No przecież jest
-Już go zaprosiłem- głos starszego mężczyzny nagle posmutniał
-Lubię Sam'a i to mój braciszek jakkolwiek nie będzie między wami......- tego już nie  mógł dłużej znieść. Wszedł do salonu zły i cały czerwony na twarzy
-Przeznaczony tak?!- Był wściekły- Co to za jakaś gra?!
-Sam to nie tak...- Wyatt poderwał się z kanapy. Chłopiec wyglądał ślicznie a zły jeszcze wspanialej  ale to nie było teraz najważniejsze
-Nikt nie będzie ze mną pogrywał nie gdy w końcu znalazłem rodzinę- powiedział i zanim ktokolwiek zdążył się poruszyć chłopiec zniknął z domu. Był zły i zraniony a jego liczne moce szalały dlatego był w stanie się przenieść.
Bracia spojrzeli na siebie i w oka mgnieniu udali się na strych by za pomocą magii poszukać ich zbiega.

Sam otworzył oczy i ze zdziwieniem stwierdził że stoi w czyimś salonie. Rozejrzał się spanikowany
-Sam co tu robisz?- Do pomieszczenia weszła Pheobe ubrana w puchowy szlafrok z kubkiem parującej herbaty okularami na czubku głowy i laptopem pod pachą. Chłopak nagle załamał się całkiem. Nie do końca znał tą kobietę ale wiedział jakie ma moce i przecież przeniósł się właśnie tu a nie gdzie indziej- Kochanie już dobrze- kobieta widząc jego łzy podeszła do niego i poprowadziła na kanapę po czym przytuliła i pozwoliła żeby się uspokoił. W końcu wszystkiego się przecież dowie.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 4

Sam coraz lepiej czuł się w tej wspaniałej rodzinie. I robił wszystko by jego przybrani rodzice byli z niego zadowoleni, wciąż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
Po tym jak przeczytał historię swojej rodziny i widział co każde z młodszych dzieci potrafi tu zrobić zaczął się przekonywać do magii coraz bardziej.
I była tylko jedna sprawa która go martwiła , Wyatt. Nie mógł oszukiwać sam siebie że mężczyzna mu się nie podoba. Zwłaszcza że wiedział jak  bardzo jest to odwzajemnione. Starali się nie przebywać sami w tym samym pomieszczeniu ale widział że Wyatt z każdym dniem tracił ten wesoły błysk w oku i spokój który sprawiał że czuł się przy nim bezpiecznie. Do tego były jeszcze sny które pokazywały mu jak dobrze może być między nimi. Ale bał się bo dopiero co udało mu się odnaleźć rodzinę a to było dla niego ważniejsze.
Wyatt również miał te same sny i na początku nie wydawało mu się to dziwne. Jego pochodzenie i to kim był oraz fakt że wiedział o Sam'ie. Po tym jednak jak usłyszał że i chłopiec śni o tym samym. Dokładnie tym samym coś zaczęło mu świtać.
Tego dnia Sam poszedł po raz pierwszy do szkoły. Zastanawiali się czy nie pokazać mu Szkoły Magii ale chłopiec wciąż w świecie magicznym czuł się niepewnie.  Dlatego zostali na początku przy zwykłym liceum.

-Cześć Sam- Wyatt dopijał właśnie kawę gdy chłopiec wszedł do kuchni. Wyglądał uroczo gdy się tak denerwował.
-Hej- posłał mu łagodny uśmiech- Gdzie wszyscy?
-Ja cię zawiozę- widział jak Sam na kilka sekund blednie ale szybko odzyskuje spokój- Wiesz chodziłem do tej szkoły i mogę ci dużo opowiedzieć.
-A Mel? Czy nie powinna też tu być?- Dom jednak był pusty i cichy
-Wybiegła niemal o świcie jej przyjaciółka właśnie wróciła z rodzinnego wyjazdu  i chcą się nagadać- podał mu tosty- Sam nie musisz się mnie obawiać
-Wiem- tym razem uśmiech był większy- tylko że... Chris mówił ci o moich snach?
-Coś wspominał- usiadł na przeciw  niego- I co dziś w nich było?
-Tu nie chodzi o to co widzę tylko o to co czuję- wymamrotał- Wyatt jestem tobą zauroczony ale nie chcę...
-Wiem o tym i szanuję tylko Sam cierpisz obaj cierpimy. Zapytaj Coop'a....
-Pytałem- westchnął i wstał- A wszyscy ludzie- skrzywił się
-Wszystko dobrze?- Podłapał grymas
-Tylko boli mnie głowa- mimowolnie podszedł do niego i stali teraz kilka centymetrów od siebie. Wyatt wyciągnął rękę i dotknął jego czoła. Sam poczuł przyjemne ciepło i uśmiechnął się gdy ból zelżał
-Dziękuję- wspiął się na palcach i pocałował go w policzek. Mężczyzna objął go lekko i tak stali przez chwilę.
-Hm- ktoś odchrząknął od strony drzwi i Sam skulił się przestraszony gdy zobaczył Leo. Starszy mężczyzna uśmiechnął się do niego ciepło- Wyatt profesor Hags nie jest w stanie poprowadzić dziś lekcji jakiś wypadek z zaklęciem. Co ty na to?
-Pewnie- uśmiechnął się- ale najpierw zabiorę Sam'a do szkoły- zniknął w białym świetle zostawiając tatę z ukochanym. Wiedział że Sam się boi ale musiał to zrobić żeby go przekonać że w oczach rodziny nie robią nic złego.

-Przeprasza za...- zaczął chłopiec niemal oczekując że Leo go skrzyczy czy uderzy
-Sam to nic złego- uśmiechnął się- Chcę szczęścia mojego syna i jeśli będzie szczęśliwy z tobą to ja nie mam nic przeciwko... nikt by nie miał
-Nie wiem tylko czy powinienem bo jak się rozstaniemy albo....- zaczął niepewnie
-Wiesz każdy ma wątpliwości a nawet jeśli wam się nie uda to jesteśmy rodziną  i to się nie zmieni. Wciąż masz sny?
-Tak- zarumienił się- To źle?
-Wyatt ma te same sny i jestem pewny że to zaklęcie żeby pomóc wam podjąć decyzję
-Ale kto miałby to zrobić?- Nie chciał żeby wszyscy się w to mieszali
-Tego się dopiero dowiemy. A jeśli chcesz porozmawiaj też z Piper jeśli mi nie wierzysz że wszystko będzie dobrze
-Chyba tak zrobię- posłał Leo uśmiech żeby pokazać mu że już się nie boi i już miał zawołać Wyatt'a gdy usłyszeli w góry jakiś huk.
Leo zniknął by pomóc synowi a on wbiegł na piętro.

Zobaczył Wyatt'a w otoczeniu kilku demonów. Wiedział już jak mężczyzna jest potężny ale gdy unicestwiał jednego pojawiały się dwa inne.
Nagle skoczył w sam środek walki gdy zobaczył że Wyatt przegrywa, że dostaje ciosy z każdej strony. Nigdy jeszcze nie walczył z nikim ale musiał pomóc.
Damony zaczęły znikać w płomieniach w zastraszającym tempie i wydawało się że wygrają gdy poczuł ogromny ból na plecach i ostatnie co pamiętał to że Wyatt podbiega do niego i coś krzyczy.

-Nie powinien mi pomagać!- Krzyknął do ojca
-Był za szybki- Leo klęknął obok nieprzytomnego chłopaka i pomagał synowi uleczyć Sam'a- Ale moc ma wielką
-Wyjdzie z tego?- Zapytał ignorując tatę
-Oczywiście- uśmiechnął się łagodnie- Zanieś go do łóżka. Teraz to już tylko szok bo jest już zdrowy
-Zadzwonisz do szkoły? Chyba dziś nie pójdzie?
-Zaopiekuj się nim- i zniknął.
-Skarbie dałbym sobie sam radę- pocałował go w czoło i podniósł z dywanu. Wyatt nie chciał wciągać go w walkę bo jak miałby go chronić.
A tego pragnął bardzo. Tak jak i być dla niego pierwszym i jedynym. To jednak będzie musiało poczekać.

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 3

Wyatt opowiedział bratu wszystko to co mógł w obecności Sam,a ale dał znać Chris'owi że to nie cała prawda. Ten nieznacznie kiwnął głową i odpuścił. Przynajmniej na chwilę.
-A ty nie powinieneś być z przyjaciółmi?- Zapytał w końcu starszy mężczyzna
-Jeszcze przez dwa dni ale mam to musisz usłyszeć teraz- na te słowa Sam wstał. Przez cały czas obserwował obu braci  i wyrabiał sobie zdanie na temat ich relacji. Byli bardzo blisko ze sobą i nie było między nimi większych sporów. Chociaż podskórnie czuł że to Wyatt jest potężniejszy i jakby ważniejszy. Chris jednak był zadowolony z życia i kochał brata nad życie.
-Ja może was zostawię- odezwał się cicho
-Nie musisz- ciemnowłosy posłał mu ciepły uśmiech
-Wiem- zdobył się na podobny gest. Już go polubił- Ale mam tu kilka książek które chcę przeczytać- wskazał na niewielką stertę opasłych tomów
-A Historia Magii i Magiczne Rody- zrozumiał i poddał się chociaż widok całującego się Wyatt'a był czymś niemal niezwykłym. Nie dlatego że się wstydził tego kim jest ale dlatego że nie miał szczęścia w związkach.

Sam nawet nie wiedział kiedy się zaczytał tak bardzo że minęło kilka godzin. Normalnie nie burczało by mu w brzuchu ale do nosa dobiegł wspaniały zapach z dołu. Gdy mieszał na ulicy starał się omijać z całej siły restauracje i bary gdy nie było to konieczne. Teraz jednak było to silniejsze od niego i już wstawał z łóżka gdy drzwi otworzyły się nagle i zadrżał mimowolnie ale zorientował się że to Wyatt i od razu się odprężył.
-Wciąż czytasz?- Zapytał ze zdziwieniem
-Tak to wszystko bardzo ciekawe- podniósł się jednak
-A to początek dopiero- podszedł do niego- Mama jednak prosi cię na obiad i poznasz resztę rodziny
-Ale tak całą?- Zapytał z obawą i spuścił wzrok. Nie do końca miał na to ochotę
-Oczywiście- położył mu ręce na ramionach i poczekał aż Sam podniesie wzrok. Z tymi rumieńcami wyglądał ślicznie i miał ochotę na kolejny pocałunek- pokochają cię jestem tego pewny
-No skoro tak- ciepłe brązowe oczy mężczyzny sprawiały że czuł się pewny, nabierał przekonania że wszystko będzie dobrze- Pachnie pięknie- uśmiechnął się nagle
-Mama jest wspaniałą kucharką a dziś  postarała się wyjątkowo- powoli zaczął wyprowadzać go z sypialni.

Gdy zeszli na dół Sam zorientował się że cały dom jest pełen ludzi. Zastanawiał się czy to dobry pomysł.
-A więc to jest Sam- chłopiec nawet nie zorientował się gdy stanęła przed nimi ciemnowłosa niewysoka kobieta. Bardzo szczupła i piękna- Jestem Pheobe ciocia Wyatt'a
-Dzień dobry- znów ten rumieniec
-Uroczy- uśmiechnęła się do nich i wzięła Sam'a za rękę. Również przy niej czuł się dobrze i powoli się rozluźniał tym bardziej że Wyatt trzymał się ciągle blisko nich i uśmiechał ilekroć na niego spojrzał.
-To jest mój mąż Kupidyn Coop, moje córki Prue, Penny i Patty. Peige już poznałeś- kobieta pomachała do niego- to jej mąż Henry i ich dzieci Henry  oraz córki Kelly i Anna. Leo i Piper również znasz oraz ich syn Chris i córka Melinda. A to nasz tata Wiktor- wszyscy przedstawieni kiwali do niego głowami, uśmiechali się. Zrobiło mu się gorąco i zapragnął wrócić do sypialni, jak najdalej od tego tłumu. Wyatt jednak objął go od tyłu.
-Wszystko dobrze- szepnął mu do ucha
-Właśnie siadajcie- Piper zaklaskała by uspokoić  wszystkich i Sam znalazł się między Wyatt'em a jego tatą.
-Chris powiedział że czytasz o historii- odezwał się mężczyzna
-Tak... Wyatt powiedział że mogę. Ale to wszystko....
-Szczera prawda- wszedł mu łagodnie w  słowo- Ale do tego dojdziemy. A jeśli chodzi o to żeby znaleźć twoją rodzinę to Poszukaj pod C twój biologiczny ojciec nosił nazwisko Cambell.
-Chętnie poszukam- uśmiechnął się do niego
-Sam czy kończyłeś jakąś szkołę?- Zapytała Piper
-Tylko gimnazjum- odpowiedział cicho ale już nie spuścił wzroku- Co będzie teraz ze mną?
-Adoptujemy cię- wyjaśniła kobieta a chłopiec spojrzał na nią zaskoczony jak nigdy w całym swoim życiu. Nawet informacja o magii była niczym w porównaniu z tym- Rozmawiałyśmy już o tym i jeśli się oczywiście zgodzisz oficjalnie twoimi opiekunami będziemy ja i Leo
-Nie będę kłopotem?- Wciąż na nią patrzył
-Oczywiście że nie- uśmiechnęła się do niego. Wiem też że mój syn ma pewne zamiary- mrugnęła w stronę Wyatt'a- co oczywiście nam nie przeszkadza mimo że będziecie swojego rodzaju braćmi
-Rozumiem- i on spojrzał na mężczyznę a ten tylko wziął go za rękę. Będą musieli o tym porozmawiać
-Więc smacznego- wszyscy jedli i rozmawiali ale Sam tylko ich obserwował. Bardzo polubił tą rodzinę i zrobi wszystko żeby nie pożałowali swojej decyzji. Tylko sprawa z Wyatt'em. Mężczyzna podobał się mu bardzo a te pocałunki były tak bardzo przyjemne że nie mógł przestać o nich myśleć. Mimo to w tej sytuacji będzie musiał to przerwać z żalem ale pragnął rodziny a na związki miał jeszcze czas.

Sam i Wyatt zostali oddelegowani do zmywania naczyń i nagle zostali sami. Z salonu dobiegały odgłosy rodzinnej narady ale w kuchni panowała niezręczna cisza.
-Sam...- zaczął mężczyzna spokojnie ale bał się tej rozmowy. On wiedział że powinni być razem, że będą razem że wszystkie zdarzenia prowadziły do tego że się spotkają. To jednak nie zależało od niego.
-Wyatt ja przepraszam- odezwał się w końcu i odwrócił do niego- Te pocałunki były wspaniałe i bardzo mi się podobały, myślę że chciałbym czegoś więcej- posłał mu delikatny uśmiech- ale twoja mama i tata. Cała rodzina okazała mi serce i przyjęła. Nie mogę niestety....- mężczyzna podszedł do niego i przytulił
-Rozumiem- miał jednak łzy w oczach. To co wiedział o ich przyszłości o wszystkim bardzo bolało- wiem że chcesz mieć rodzinę i nie zamierzam cię na nic namawiać. Proszę cię tylko o to żebyś się nie zamykał na możliwości
-Tego chyba nie będę mógł zrobić- wspiął się na palcach i musnął wargami jego policzek. Wyatt puścił go z żalem i znów zaczął myć górę naczyń jaką zostawiła im rodzina.

Pheobe stała w drzwiach kuchni i czytała emocje od swojego siostrzeńca i młodego chłopca który kiedyś zmieni się w mężczyznę życia Wyatt'a. Sama znała te rozterki i nagle wpadła na pewien pomysł żeby pomóc im podjąć decyzję. Żeby Sam nie bał się że straci rodzinę dając szansę miłości do nowego przybranego brata.
Przymknęła oczy i wyszeptała zaklęcie, po czym uśmiechnęła się zadowolona z siebie i wróciła do salonu gdzie usiadła na kolanach męża i przytuliła się do niego. Chciała żeby wszyscy wokół byli tak szczęśliwi jak ona.