czwartek, 31 października 2013

Rozdział 3

Wyatt opowiedział bratu wszystko to co mógł w obecności Sam,a ale dał znać Chris'owi że to nie cała prawda. Ten nieznacznie kiwnął głową i odpuścił. Przynajmniej na chwilę.
-A ty nie powinieneś być z przyjaciółmi?- Zapytał w końcu starszy mężczyzna
-Jeszcze przez dwa dni ale mam to musisz usłyszeć teraz- na te słowa Sam wstał. Przez cały czas obserwował obu braci  i wyrabiał sobie zdanie na temat ich relacji. Byli bardzo blisko ze sobą i nie było między nimi większych sporów. Chociaż podskórnie czuł że to Wyatt jest potężniejszy i jakby ważniejszy. Chris jednak był zadowolony z życia i kochał brata nad życie.
-Ja może was zostawię- odezwał się cicho
-Nie musisz- ciemnowłosy posłał mu ciepły uśmiech
-Wiem- zdobył się na podobny gest. Już go polubił- Ale mam tu kilka książek które chcę przeczytać- wskazał na niewielką stertę opasłych tomów
-A Historia Magii i Magiczne Rody- zrozumiał i poddał się chociaż widok całującego się Wyatt'a był czymś niemal niezwykłym. Nie dlatego że się wstydził tego kim jest ale dlatego że nie miał szczęścia w związkach.

Sam nawet nie wiedział kiedy się zaczytał tak bardzo że minęło kilka godzin. Normalnie nie burczało by mu w brzuchu ale do nosa dobiegł wspaniały zapach z dołu. Gdy mieszał na ulicy starał się omijać z całej siły restauracje i bary gdy nie było to konieczne. Teraz jednak było to silniejsze od niego i już wstawał z łóżka gdy drzwi otworzyły się nagle i zadrżał mimowolnie ale zorientował się że to Wyatt i od razu się odprężył.
-Wciąż czytasz?- Zapytał ze zdziwieniem
-Tak to wszystko bardzo ciekawe- podniósł się jednak
-A to początek dopiero- podszedł do niego- Mama jednak prosi cię na obiad i poznasz resztę rodziny
-Ale tak całą?- Zapytał z obawą i spuścił wzrok. Nie do końca miał na to ochotę
-Oczywiście- położył mu ręce na ramionach i poczekał aż Sam podniesie wzrok. Z tymi rumieńcami wyglądał ślicznie i miał ochotę na kolejny pocałunek- pokochają cię jestem tego pewny
-No skoro tak- ciepłe brązowe oczy mężczyzny sprawiały że czuł się pewny, nabierał przekonania że wszystko będzie dobrze- Pachnie pięknie- uśmiechnął się nagle
-Mama jest wspaniałą kucharką a dziś  postarała się wyjątkowo- powoli zaczął wyprowadzać go z sypialni.

Gdy zeszli na dół Sam zorientował się że cały dom jest pełen ludzi. Zastanawiał się czy to dobry pomysł.
-A więc to jest Sam- chłopiec nawet nie zorientował się gdy stanęła przed nimi ciemnowłosa niewysoka kobieta. Bardzo szczupła i piękna- Jestem Pheobe ciocia Wyatt'a
-Dzień dobry- znów ten rumieniec
-Uroczy- uśmiechnęła się do nich i wzięła Sam'a za rękę. Również przy niej czuł się dobrze i powoli się rozluźniał tym bardziej że Wyatt trzymał się ciągle blisko nich i uśmiechał ilekroć na niego spojrzał.
-To jest mój mąż Kupidyn Coop, moje córki Prue, Penny i Patty. Peige już poznałeś- kobieta pomachała do niego- to jej mąż Henry i ich dzieci Henry  oraz córki Kelly i Anna. Leo i Piper również znasz oraz ich syn Chris i córka Melinda. A to nasz tata Wiktor- wszyscy przedstawieni kiwali do niego głowami, uśmiechali się. Zrobiło mu się gorąco i zapragnął wrócić do sypialni, jak najdalej od tego tłumu. Wyatt jednak objął go od tyłu.
-Wszystko dobrze- szepnął mu do ucha
-Właśnie siadajcie- Piper zaklaskała by uspokoić  wszystkich i Sam znalazł się między Wyatt'em a jego tatą.
-Chris powiedział że czytasz o historii- odezwał się mężczyzna
-Tak... Wyatt powiedział że mogę. Ale to wszystko....
-Szczera prawda- wszedł mu łagodnie w  słowo- Ale do tego dojdziemy. A jeśli chodzi o to żeby znaleźć twoją rodzinę to Poszukaj pod C twój biologiczny ojciec nosił nazwisko Cambell.
-Chętnie poszukam- uśmiechnął się do niego
-Sam czy kończyłeś jakąś szkołę?- Zapytała Piper
-Tylko gimnazjum- odpowiedział cicho ale już nie spuścił wzroku- Co będzie teraz ze mną?
-Adoptujemy cię- wyjaśniła kobieta a chłopiec spojrzał na nią zaskoczony jak nigdy w całym swoim życiu. Nawet informacja o magii była niczym w porównaniu z tym- Rozmawiałyśmy już o tym i jeśli się oczywiście zgodzisz oficjalnie twoimi opiekunami będziemy ja i Leo
-Nie będę kłopotem?- Wciąż na nią patrzył
-Oczywiście że nie- uśmiechnęła się do niego. Wiem też że mój syn ma pewne zamiary- mrugnęła w stronę Wyatt'a- co oczywiście nam nie przeszkadza mimo że będziecie swojego rodzaju braćmi
-Rozumiem- i on spojrzał na mężczyznę a ten tylko wziął go za rękę. Będą musieli o tym porozmawiać
-Więc smacznego- wszyscy jedli i rozmawiali ale Sam tylko ich obserwował. Bardzo polubił tą rodzinę i zrobi wszystko żeby nie pożałowali swojej decyzji. Tylko sprawa z Wyatt'em. Mężczyzna podobał się mu bardzo a te pocałunki były tak bardzo przyjemne że nie mógł przestać o nich myśleć. Mimo to w tej sytuacji będzie musiał to przerwać z żalem ale pragnął rodziny a na związki miał jeszcze czas.

Sam i Wyatt zostali oddelegowani do zmywania naczyń i nagle zostali sami. Z salonu dobiegały odgłosy rodzinnej narady ale w kuchni panowała niezręczna cisza.
-Sam...- zaczął mężczyzna spokojnie ale bał się tej rozmowy. On wiedział że powinni być razem, że będą razem że wszystkie zdarzenia prowadziły do tego że się spotkają. To jednak nie zależało od niego.
-Wyatt ja przepraszam- odezwał się w końcu i odwrócił do niego- Te pocałunki były wspaniałe i bardzo mi się podobały, myślę że chciałbym czegoś więcej- posłał mu delikatny uśmiech- ale twoja mama i tata. Cała rodzina okazała mi serce i przyjęła. Nie mogę niestety....- mężczyzna podszedł do niego i przytulił
-Rozumiem- miał jednak łzy w oczach. To co wiedział o ich przyszłości o wszystkim bardzo bolało- wiem że chcesz mieć rodzinę i nie zamierzam cię na nic namawiać. Proszę cię tylko o to żebyś się nie zamykał na możliwości
-Tego chyba nie będę mógł zrobić- wspiął się na palcach i musnął wargami jego policzek. Wyatt puścił go z żalem i znów zaczął myć górę naczyń jaką zostawiła im rodzina.

Pheobe stała w drzwiach kuchni i czytała emocje od swojego siostrzeńca i młodego chłopca który kiedyś zmieni się w mężczyznę życia Wyatt'a. Sama znała te rozterki i nagle wpadła na pewien pomysł żeby pomóc im podjąć decyzję. Żeby Sam nie bał się że straci rodzinę dając szansę miłości do nowego przybranego brata.
Przymknęła oczy i wyszeptała zaklęcie, po czym uśmiechnęła się zadowolona z siebie i wróciła do salonu gdzie usiadła na kolanach męża i przytuliła się do niego. Chciała żeby wszyscy wokół byli tak szczęśliwi jak ona.

4 komentarze:

  1. Hahaha :D Świetne :D Biedakii ;( No, ale wiadomo, że zawsze musi się coś dziać, bo nudą by wiać zaczęło :D Hahahaha :D Coraz lepiej Ci idzie, serio :D
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    bardzo wspaniały rozdział... pragną adoptować Sama aby dać mu taki prawdziwy dom.... mam nadzieję, że Phoebe zanadto nie namiesza....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Oho,,, zaczynają się schody,, ale nie dziwię się, że Sam na razie wolał wybrać rodzinę... zawsze chciał ją mieć...
    Ale Wyatt,, choć cierpi z tego powodu, okazał mu zrozumienie...
    Paige,, co ty knujesz wiedzmo jedna xD haha
    Nie mogę się doczekać co dalej, więc uciekam czytać ;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    fantastycznie, co zrobiła Phoebe jakiego to zaklęcia użyła, tak Sam nie zamykaj się na możliwości...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń