Gdy Sam obudził się następnego poranka nie do końca wiedział gdzie się znajduje.
Pokój którego wcześniej nie obejrzał był urządzony ładnie ale dość skromnie. Przy dużym oknie stało biurko na którym leżało tylko kilka książek, wygodne krzesło. Dywan wydawał się być miękki czerwono- niebieski ciągnął się przez całą podłogą. Łóżko znajdowało się na przeciwko drzwi wejściowych. Miękkie, pachnące, aż żal było mu się z niego ruszać. Obok niego mała szafka na niej lampka. Na kolejnej ścianie drzwi zapewne prowadzące do łazienki a obok duża szafa z ciemnego drewna.
Nagle łzy napłynęły mu do oczu. Przecież to co wczoraj się stało nie mogło być prawdą. To jakaś okrutna pomyłka i tylko czekał aż ktoś tu przyjdzie i mu to powie.
Jak na zawołanie rozległo się pukanie do drzwi. Wstał szybko z łóżka zażenowany i zmartwiony tym wszystkim obawiając się co teraz się stanie.
-Proszę- stał ze spuszczoną głową przy nogach łóżka i czekał
-O już wstałeś- do pokoju wszedł Wyatt. Sam na dźwięk jego głosu poderwał głowę i spojrzał na mężczyznę. Od razu też zarumienił się okrutnie na wspomnienie wczorajszego pocałunku. Jego pierwszego
-Tak... znaczy...- zaczął niepewnie
-Mama kazała mi przynieść ci ubrania... będę trochę za duże są mojego kuzyna ale lepsze to niż wciąż mieć na sobie te brudne- posłał u delikatny uśmiech i Sam mimowolnie zadrżał- Wykąp się, przebież i zrobię ci śniadanie. Jesteśmy tu dziś sami ale o tym później- położył ubrania obok chłopaka i zatrzymał się na kilka chwil- Sam- szepnął mu do ucha
-Wyatt... to wczoraj ten pocałunek... nie rozumiem- usiadł pod naciskiem emocji
-Wszystko w swoim czasie ale nie dotknę cie jeśli nie będziesz tego chciał- zapewnił i odsunął się- no już- znów był wesoły i beztroski- jeśli cię nie nakarmię mama mnie zabije- i wyszedł zostawiając chłopaka całkiem skołowanego tym wszystkim.
Sam zszedł na dół dopiero godzinę później. Wyszorował się porządnie i umył włosy. Po tych zabiegach czuł się znacznie lepiej. Nowe ubrania były na niego za duże ale wygodne i miękkie a przede wszystkim czyste i świeże.
W miarę jak schodził po schodach, bardzo powoli oglądając zdjęcia rodzinne czuł wspaniały zapach pieczonego bekonu i czyżby chleba...
Wszystkie te uśmiechnięte twarze, kobiety, mężczyźni dzieci. Bardzo im zazdrościł i wiedział że łzy zakręciły mu się w oczach.
-Mam nadzieje że to będzie dość- Wyatt nawet nie odwrócił się gdy Sam wszedł do kuchni- Po śniadaniu czas na lekcję
-Lekcję?- Odłożył kubek z herbatą który zdążył już wziąć
-Wczoraj już użyłeś magii ale to nie wszystko czego będziesz się uczył i nie martw się nie tylko ja będę wtedy z tobą tak dziś wyszło. Eliksiry są domeną mojego brata.. mimo że przypali nawet wodę na herbatę. Historią zajmie się mój tata... zobaczymy jak to będzie...
-To chyba jakaś pomyłka- pokręcił głową i przerwał mu szybko- no bo jak ja mogę...
-Możesz i jesteś- uśmiechnął się tylko- a teraz jedz o wszystkim porozmawiamy później. Zrób tylko coś dla mnie. Podaj mi cukier- Wyatt patrzył jak chłopiec rozgląda się ze zdziwieniem po kuchni i marszczy uroczo nosek. Był śliczni i wiedział że są sobie przeznaczeni ale wszystko po kolei.
Sam był pewny że mężczyzna się z niego nabija gdy nie mógł znaleźć nigdzie cukierniczki i już miał otworzyć usta gdy nagle pożądany obiekt pojawił się na stole.
-Fajna sztuczka- wymamrotał i w końcu po raz pierwszy skupił się na talerzu
-Przyznaję ale ja jej nie zrobiłem. Ty szukałeś cukierniczki nie ja...
-Bo ty wiesz gdzie ona jest- nie chciał się zezłościć. Samo tak wyszło i zawstydził się bardzo znów rumieniąc
-Najlepszym sposobem na poznanie swojej mocy jest używanie jej. Ja znam ją od dziecka do odruch. Ty masz się nauczyć- po tych słowach obaj zajęli się śniadaniem. Bardzo smacznym i sycącym.
-To jest właśnie nasza Księga Cieni- stali właśnie na środku strychu gdzie na stojaku stała bardzo gruba księga- Śmiało możesz jej dotknąć- Wyatt wziął nagle rękę Sam'a i położył ją na jednej z pożółkłych kartek- To jest zaklęcie Mocy Trzech. Specjalne dla mojej mamy i ciotek. Ale o tym później
-To wszystko działa?- Zapytał z niedowierzaniem
-Każde zaklęcie- wciąż nie puścił małej ciepłej dłoni.Idealnie pasowała z jego dużą silną- ale można tu znaleźć opisy demonów i magicznych stworzeń
-Więc Święty Mikołaj jest jednak prawdziwy?- Spojrzał na niego. Tym razem to Sam się uśmiechał po raz pierwszy szczerze i całym sobą. Wyatt miał wielką ochotę pochylić się i pocałował go, wziąć w ramiona i nigdy nie wypuszczać
-Nie. Ale elfy, olbrzymy..nawet Excalibur- odpowiedział- Tu jest kącik mojego brata- zwrócił mu uwagę na kociołek i różnobarwne fiolki. Mam też siostrę i ona tak jak ty wciąż jeszcze się uczy. Poznasz ich oboje niedługo
-A moja rodzina czy też mała coś takiego?- Zdali sobie nagle sprawy że wciąż trzymając się za ręce i niemal się obejmują ale było im tak dobrze że nie odsuwali się od siebie. Sam był zdziwiony tym że jest mu tak dobrze z nieznanym jeszcze mężczyzną on który zawsze unikał kontaktu z ludźmi
-Myślę że tak. Każda magiczna rodzina ma coś takiego ale myślę że tata będzie wiedział coś więcej na ten temat- poprowadził go do sofy
-Wciąż boję się że to tylko sen- chłopa zdobył się na niespotykaną szczerość- że zaraz ktoś mi powie że to pomyłka
-Uwierz że to prawda- Wyatt usiadł obok i głaskał go po plecach- to że jesteś tu z nami to nie przypadek. Pomożemy ci i... z czasem będziesz dla nas jak rodzina... będziesz rodziną- zapewnił go z taką mocą że Sam był w stanie mu wierzyć
-Podobało mi się -szepnął nagle jakby sam do siebie
-Co takiego?- Nie zrozumiał mężczyzna
-Pocałunek- chłopak zwrócił twarz ku niemu- Czy możesz zrobić to raz jeszcze?- Wiedział że był cały czerwony, zdenerwowany i było mu gorąco. Spodziewał się że Wyatt go wyśmieje, odepchnie albo w najlepszym wypadku uda że nie dosłyszał.
Mężczyzna jednak uśmiechnął się do niego czule i położył dłoń na jego rozgrzanym policzku po czym pochylił się powoli i nakrył jego usta swoimi.
-Wyatt!!!- Usłyszeli nagle czyjś radosny krzyk ale nie zdążyli oderwać się od siebie gdy na strych wpadł jak burza ciemnowłosy młody mężczyzna- No no no.....- założył ręce na biodra- Co się tu wyrabia?- Zapytał oskarżycielsko ale oczy miał nadal wesołe co bardzo uspokoiło Sam'a
-Zamknij się Chris i nie strasz go- Wyatt wstał - Sam to jest właśnie mój młodszy brat a to jest Sam nasz podopieczny
-No widzę właśnie- i przywołał sobie ręką miękki fotel tak żeby znalazł się na przeciwko sofy. Usiadł na nim i uśmiechnął się złośliwie
-No to słucham- patrzył to na jednego to na drugiego intensywnie i w końcu Wyatt westchnął ale uśmiechnął się do brata i zaczął mówić.
Fajne :D Błędów nie chciało mi się szukać :D Co do fabuły... Mam nadzieję, że nie będą za szybko razem. Masz tendencję do trzech "Z" - "zobaczył-zakochał się-zdobył", a to nie fajne ;<
OdpowiedzUsuńWeny życzę!
Mam nadzieję, że Sam niedługo wszystko sobie w głowie poukłada i zaaklimatyzuję się w nowym domu. Wyatt nie powinien naciskać na chłopca, ale skoro on sam tak ładnie prosił o pocałunek.... *_* to czemu nie xD awww jak słodko..
OdpowiedzUsuńBracie ty jeden!! Jak śmiałeś im przerwać xD nie ładnie
Rozdział bardzo słodki, Sam w za dużych ubraniach musi wyglądać uroczo <3
Twoja Maru;3
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo dobry... Wyatt nie powinien tak naciskać na Sama, mam nadzieję, że szybko sobie wszystko poukłada i się zaaklimatyzuje w nowym miejscu...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, końcówka och tak to było cudowne jak Chris wpada a potem o przywołanie fotela i opowiadajcie, Sam powinien szybko poukładać sobie wszystko w głowie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka